Mikromieszkanie pilnie sprzedam
Okno z widokiem na balkon sąsiada, ogródek bez dostępu do światła słonecznego, nowe osiedle w szczerym polu, z dala od zgiełku miasta, a przy okazji z dala od wszystkiego innego… Wiele osób komentuje – często z niedowierzaniem i irytacją – nowe rozwiązania architektoniczne i coraz osobliwsze pomysły deweloperów. A my podpatrujemy nowe słowa, które pojawiają się w tych dyskusjach. Są to zwykle określenia wyrażające ocenę silnie negatywną, wręcz pogardliwą, nierzadko podszytą szyderstwem.
Niektórzy narzekają więc na patoarchitektów – głównych winowajców, bo to przecież oni uprawiają patoarchitekturę, niewiele mającą wspólnego ze sztuką projektowania. Choć ktoś mógłby powiedzieć, że to właśnie sztuka – wręcz magia – zaprojektować mikrokawalerkę, w której pod łóżkiem mamy kuchnię i jadalnię, a nad łóżkiem biurko. Mało kto jednak chyba tak sądzi, skoro tyle osób utyskuje na patobudowlankę, patodeweloperkę i patoinwestorów (więcej o neologizmach z cząstką pato- pisze Katarzyna Kłosińska w felietonie Patointeligent na patoosiedlu).
Jeśli kogoś stać na to, żeby podarować sobie odrobinę luksusu, zamiast mikrokawalerki może wybrać mikroapartament. Bo jednak mikroapartament musi mieć chyba coś (cokolwiek, chociaż trochę) wspólnego z apartamentem, właściwie to przecież jest apartament, tyle że mikro. Tymczasem gdy się przegląda zdjęcia tak określanych mieszkań, to mikroapartamenty nie zawsze wyglądają na komfortowe czy eleganckie. Może czasem po prostu wystarcza nam fakt, że eleganckie jest samo słowo (dobre i to).
Oczywiście przykłady patourbanistyki można mnożyć – i dotyczą one nie tylko patomieszkań (sprzedawanych w pakiecie z patoogródkami). Trudna do zniesienia staje się też betonoza, zwłaszcza jeśli towarzyszą jej inne przypadłości, na które cierpi miasto – choćby asfaltoza, kostkoza czy pomnikoza. I gdzie nie spojrzysz, wszędzie billboardy, ledwie widać niebo przez tę billboardozę. Co prawda niektóre rozwiązania można zrozumieć, a nawet ułatwiają nam one życie – dobrze jest mieć na przykład dwa kroki do paczkomatu. Ale z drugiej strony ta paczkomatoza też jest denerwująca. Podobnie jak inne -ozy, ale o nich następnym razem.
Barbara Pędzich