Sanitaryzm, czyli co?
Niebawem miną dwa lata, jak świat usłyszał o nowym wirusie SARS-CoV-2, który wywołał pandemię i w ogromnym stopniu zmienił życie każdego z nas. Tak ważne zjawisko nie mogło pozostać bez wpływu na język – utworzyliśmy (lub odświeżyliśmy) co najmniej kilkadziesiąt słów, które w jakiś sposób odnoszą się do koronawirusa, pandemii, naszych postaw wobec niej, sposobu organizacji życia nią spowodowanego itd. I tak, wiosną 2000 roku nastąpił wysyp słów z cząstką korona-, np. koronaferie, koronaparty czy koronaczasy, które – jak można stwierdzić po kilkunastu miesiącach – nie przetrwały próby czasu, znikły tak szybko, jak się pojawiły. Ale już lockdown, który nazywa wymuszone pandemią zamknięcie kin, restauracji, szkół itd., został z nami na dobre, gdyż odnosi się do ważnego (jakże dotkliwego!) elementu naszego życia.
Im dłużej pandemia trwa, tym bardziej jesteśmy z nią oswojeni – może się zdawać, że wszystko, co jej dotyczy, zostało już nazwane. Nie tworzymy więc słów na zjawiska, które są z nami od jakiegoś czasu (bo słowa te już są), ale reagujemy językowo na nowe aspekty rzeczywistości. Takim nowym aspektem jest niewątpliwie akcja szczepień, ale język zauważył właściwie to, że wywołuje ona kontrowersje u osób przekonanych, że to nie z pandemią mamy do czynienia, lecz z plandemią wywołaną po to, by ktoś mógł przejąć nad nami kontrolę. I tak, wyrażając dystans do teorii spiskowych, nazywamy szczepienie chipowaniem.
Osoby zaszczepione, jako odporne na koronawirusa, mają pewne przywileje (np. możliwość wejścia na koncert). Niektórzy odbierają to jako dyskryminację tych, którzy nie przyjęli szczepionki – dyskryminację tak silną, że aż nazwaną apartheidem sanitarnym (medycznym, szczepionkowym). Mamy tu do czynienia z bardzo mocną metaforą, stawiającą Polskę na równi z RPA z okresu, w którym istniała tam segregacja rasowa. Metafora ta (jak wiele innych) zafałszowuje rzeczywistość – uwypukla tylko jeden aspekt zjawiska, całkowicie pomijając inne. Ten, kto mówi, że w Polsce panuje apartheid sanitarny czy medyczny, wyobraża sobie ją jako państwo totalitarne, w którym dochodzi do dyskryminacji części społeczeństwa, lecz już nie wnika w przyczyny takiego działania (konieczność zahamowania pandemii). Słowem, które niesie podobne skojarzenia, jest stosunkowo niedawno utworzony sanitaryzm, przywołujący takie nazwy jak totalitaryzm, autorytaryzm czy militaryzm. Budzi on grozę, o czym świadczą konteksty, w których występuje: totalny sanitaryzm, permanentny sanitaryzm i zniewolenie ludzi, nowy apartchid, sanitaryzm, dyskryminacja zdrowotna, rodzący się zamordyzm szczepionkowo-covidowy, sanitaryzm i terror sanitarny, dyskryminacyjny sanitaryzm i segregacja itd. Jeśli się jednak spróbuje dociec do precyzyjnego znaczenia tego słowa, jest się skazanym na porażkę – nie wiadomo dokładnie, czym sanitaryzm jest, wiadomo, że ma się źle kojarzyć i wywoływać niechęć wobec tych, którzy uważają, że ochrona społeczeństwa przed potencjalnymi nosicielami wirusa jest potrzebna. Jest to więc klasyczny przykład wyrazu, w którym konotacje (skojarzenia) dominują nad denotacją (znaczeniem).
Katarzyna Kłosińska