Uwaga, szamochód!
W sierpniowym felietonie pisaliśmy o pierogeriach, susharniach i ramenowniach, czyli o nowych określeniach różnych miejsc, w których można coś (najczęściej w biegu, na szybko) przekąsić. Nie wspomnieliśmy jednak o „mobilnej gastronomii”, czyli o jeżdżących minibarach, zwanych foodtruckami. Właśnie tak się je zwykle nazywa – angielskie określenie food truck na dobre już zadomowiło się w polszczyźnie (choć wolimy chyba pisownię łączną: foodtruck). Ciekawe, że próbujemy czasem zastąpić je polskim odpowiednikiem, czy może niekoniecznie zastąpić, lecz tylko utworzyć nazwę bardziej codzienną, taką naszą, zwyczajną – niechby to był na przykład jadłowóz albo jadłobus. Może być nawet jeszcze bardziej swojsko: niektórzy mówią na taki pojazd żarciowóz lub żarciobus. Mamy tu więc dwie pary neologizmów z elementami -wóz i -bus. Te same zakończenia znajdziemy m.in. w rzeczownikach lodowóz i lodobus, zdaje się zatem, że chętnie wykorzystujemy te cząstki do budowania nazw podobnych pojazdów. To zresztą nic nowego, bo na przykład w latach 60. i 70. popularne były barobusy (duże samochody przystosowane do wydawania dań barowych), zwane też barowozami. Pierwszą z tych nazw słownik Doroszewskiego ilustruje takim oto cytatem z „Życia Warszawy”: Na okres sezonu letnich wycieczek zarząd GS [Gminnej Spółdzielni] w Janowie koło Częstochowy uruchomił „barobus” turystyczny, obsługujący przyjeżdżających do Złotego Potoku. Mieliśmy więc i barobus, i barowóz.
Wracając do foodtruckowych neologizmów, dodajmy, że w naszym słowniku jest jeszcze jedna para nazw z zakończeniami -bus i -wóz: gastrobus i gastrowóz. Obie formy zaczynają się cząstką gastro-, zauważmy więc przy okazji, że w nowszych złożeniach cząstka ta zachowuje się trochę inaczej niż w dawniejszych. W takich słowach jak gastrologia czy gastroskopia wskazuje ona – zgodnie z etymologią (gr. gaster, gastrós 'żołądek’) – na znaczeniowy związek z żołądkiem. W dzisiejszych neologizmach gastro- odnosi się zwykle do gastronomii, rozumianej jako sztuka kulinarna – widać to w gastrobusie i gastrowozie, ale też np. w neologizmach gastroturystyka i gastroturysta.
Naszą słownikową listę polskich określeń foodtrucków zamyka szamowóz (dodajmy, że spotyka się też nieco ciekawszą wersję, niosącą żartobliwą aluzję brzmieniową: szamochód). A co można kupić w takim szamowozie, czy też jadłobusie? Coraz częściej nie tylko kebsy, zapieksy i hambuksy, lecz także żarełko nieco bardziej dekadenckie – takie jak quesadilla, zupa miso albo baba ganush. Na pewno każdy foodie znajdzie coś dla siebie.
Barbara Pędzich