Uwaga słonie!… na autostradzie
Jeżeli do tej pory myśleliście, że słonie występują jedynie w Azji i Afryce – byliście w błędzie. W Polsce – częściej niż w zoo – możemy spotkać je właśnie na autostradzie, jadąc do pracy, z ukochanym na romantyczny weekend czy z dziećmi na wakacje. Przeszkadzają nam zwłaszcza wtedy, gdy się spieszymy na zebranie w pracy, a one urządzają sobie wyścigi. Powoduje to frustrację, a do tego jest niebezpieczne. Mowa oczywiście o nowym związku frazeologicznym wyścig (wyścigi) słoni, oznaczającym sytuację (najczęściej na drodze szybkiego ruchu lub autostradzie), w której wyprzedzają się dwie ciężarówki (zwykle TIR-y), a ponieważ kierowca tej pierwszej (tzn. wyprzedzanej) wcale tak łatwo nie chce odpuścić (wiadomo, nie chce być gorszy!) i dać się pokonać koledze, nie zwalnia. W związku z tym prędkość między oboma samochodami różni się o kilkanaście (a czasem zaledwie o kilka) kilometrów na godzinę, więc manewr wyprzedzania trwa w nieskończoność. W tym czasie obydwa samochody blokują dwa (najczęściej – jedyne!) pasy ruchu: nikt z kierowców samochodów osobowych nie może ich wyprzedzić, wszyscy grzecznie muszą jechać za nimi, a dojeżdżając do karawany ze słoniami na czele, niejednokrotnie – gwałtownie hamować, co zwiększa ryzyko karambolu.
Kierowcy – trzeba to przyznać – nie lubią zatem wyścigów słoni. I rzeczywiście związek ten pojawia się głównie w kontekstach negatywnych. Częsty jest zwłaszcza w nagłówkach prasowych: Koniec z wyścigami słoni! Kamery na A2 (Polsat News) czy Koniec wyścigów słoni na drogach? Minister zapowiada ważne zmiany (Wprost). Wyścigi słoni nas irytują, przeszkadzają nam, mamy ich dość, zastanawiamy się, kto i kiedy wreszcie z nimi skończy, ukróci je. Bo doprawdy, czy słonie muszą się ścigać?
Jarosław Łachnik