Kawka ze śledzikiem
Niektórzy uważają, że są w języku bardzo potrzebne. Inni – że nadużywane. A jeszcze inni za nimi nie przepadają, łagodnie mówiąc. Nigdy nie powiedzą: pieniążki, zawsze: pieniądze. Nigdy nie pójdą na kawkę, zawsze – na kawę. Nigdy też nie zakąszą śledzikiem, bo wolą – śledziem. O co chodzi? O zdrobnienia i ich językowych kuzynów: spieszczenia.
Zdrobnienia rozpoznajemy po tym, że są rzeczownikami zakończonymi na -ek, -ik (-yk), -ka, -ko i w swej pierwotnej funkcji określają rzeczy mniejsze niż te, które się nazywa słowem niezdrobniałym. Stolik – to ‘mały stół’. Okienko – ‘małe okno’. Szaliczek – ‘niewielki szalik’. A że to, co małe, zwykle budzi w nas miłe skojarzenia, często informacji o niewielkich rozmiarach towarzyszy odpowiednie nacechowanie ekspresywne. Wolimy rzucać psu piłeczkę niż piłkę, w swoim domku czujemy się lepiej niż w domu, a nosek tego dziecka jest taki uroczy… (nos jest zaś zupełnie zwyczajny). Smaczniejsze od ogórków wydają się ogóreczki, zwłaszcza na chlebku z masełkiem jedzonym do zupki, bo na drugie ziemniaczki, mięsko (kotlecik) i buraczki. W osiedlowym sklepiku wielu do koszyczka wkłada wędlinkę i mleczko, aż dziw, że nie podchodzi się z nimi do kaski… Łatwo tu się zagalopować. I o ile krewka, którą trzeba pobrać do badań, oswaja dziecku nieznany świat (jest więc słowem bardzo potrzebnym, tak samo jak na przykład kakałko), o tyle byłoby może lepiej, żeby dorosłym pielęgniarka pobierała krew do probówki, a nie krewkę do probóweczki.
Ekspresywność łączy zdrobnienia i spieszczenia – nazwy głównie osób i zwierząt, które wyrażają bardzo życzliwy stosunek mówiącego do tego, kogo nazywa. Tadzik – to nie jest po prostu Tadeusz, tak jak Henio nie jest Henrykiem, a Krysiunia – Krystyną. Możemy interesować się rasami psów, ale Burek to przecież nasza ukochana psina. Matka nas urodziła, choć wiadomo, że tak naprawdę to nasza ukochana mamusia lub wręcz nasz mamuniek, jedyny na świecie. Na Facebooku mamy konto, jednak właściwie publikujemy posty na Fejsiu, tak jak przesyłamy wiadomości Mesiem, a nie Messengerem (Fejsio i Mesio to zatem nasi dobrzy kumple). Tym między innymi spieszczenia różnią się od zdrobnień, że mogą mieć inny rodzaj gramatyczny niż wyrazy podstawowe.
No i wreszcie – bywa, że formy zdrobniałe nabierają trochę innego znaczenia, niżby to wynikało z ich budowy: nie wskazują na małe rozmiary czegoś, ale – często z dodatnią ekspresją – określają specjalny rodzaj, gatunek rzeczy. Kamerka to ‘niespecjalistyczna kamera do użytku domowego lub biurowego’, żółwik – to ‘gest dotykania się ułożonymi płasko pięściami podczas powitania’, a mgiełka to ‘kosmetyk w sprayu’.
Od mgiełki i żółwika już tylko krok do okazjonalnych metafor przyjmujących formę zdrobnień, więc na koniec o nich słowo (słówko?). Któż nie słyszał o żabkach (i żabciach), rybkach, misiach, skarbkach, tygryskach i innych słowach zdrobniałych, którymi przenośnie nazywamy ukochaną osobę? Podobny mechanizm uruchamiany, nazywając dziecko, zwłaszcza psotne, bąbelkiem. Co ciekawe, można też napisać: bombelek, ale ta przeróbka ortograficzna oddaje bardzo żywy stosunek do… matki tego dziecka. A właściwie – do madki, której przypisujemy nieuzasadnioną roszczeniowość. Uczucia, które wlewamy w madkę z bombelkiem nie są więc słodkie, oj, nie…
Agata Hącia