Obserwatorium na (w) k(K)ampusie o życiu… wyrazów
Niedawno gościliśmy w uniwersyteckim radiu Kampus. Rozmawialiśmy m.in. o życiu wyrazów, biegnącym nieraz dziwnymi, kapryśnymi ścieżkami. Zwykle bardzo trudno wskazać moment, w którym dany wyraz lub związek wyrazowy się narodził. Oczywiście w niektórych przypadkach możemy to stwierdzić z całkowitą pewnością. Przykładem niech będzie związek sorry, taki mamy klimat (podobnych słów użyła Elżbieta Bieńkowska, pełniąca wówczas funkcję ministra infrastruktury, w programie Fakty po faktach w TVN24 w styczniu 2014 r., mówiąc o zimowych opóźnieniach pociągów). Dzisiaj nie są to już słowa o pogodzie ani problemach z niej wynikających. Jednak to, skąd się wziął (starszy chyba) frazeologizm o podobnym znaczeniu taka jest sytuacja, trudno już powiedzieć z pewnością. Nie można wyrokować także, że czy ironicznym neofrazeologizmem staną się słowa Jacka Sasina demokracja kosztuje, wypowiedziane kilka dni temu w programie Konrada Piaseckiego (chociaż w tym wypadku także możemy łatwo podać datę pierwszego użycia tego połączenia wyrazowego – 29 września 2020 r. w godzinach przedpołudniowych).
Podobnie jak trudno stwierdzić, kiedy słowo powstało, często nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy dany wyraz jeszcze jest na tyle nowy w języku, powiedzmy: jest ciągle tak młody, że możemy nazywać go neologizmem. Dla wielu użytkowników polszczyzny ogólnej leksem sztos (będący oznaką podziwu, pozytywnej oceny czegoś) jest zapewne wyrazem oryginalnym czy zaskakującym. Nie mówiliśmy bowiem wcześniej, a i dzisiaj pewnie nie mówimy wszyscy zbyt często (a niektórzy – w ogóle), że owoce, paznokcie, a nawet pogoda są sztos. Jednak dla ludzi młodych, zaznajomionych od dawna z tym wyrazem, stracił on już nieco urok świeżości i ludzie ci mogą się dziwić, że to nadal neologizm. O tym, jak bardzo ten wyraz jest oswojony przez młodzież, niech świadczy fakt, że pojawił się jeszcze bardziej przyjazny i żartobliwy sztosik. Właśnie – od dawna… Powiedzmy, że z perspektywy rozwoju języka dwadzieścia, trzydzieści (czy nawet pięćdziesiąt) lat nie stanowi długiego okresu. Z kolei z punktu widzenia człowieka, zwłaszcza człowieka młodego, wydaje się, że wyraz, który ma więcej niż dziesięć lat, to już staroć... Jak widać, wszystko naprawdę zależy od perspektywy: być może (naj)starsi Polacy za neologizm uznaliby także rzeczowniki komputer czy komórka, ponieważ pamiętają czasy, kiedy nie było ich jeszcze w języku (bo też nie istniały obiekty nazywane w taki sposób). Zwróćmy także uwagę na to, że m.in. w związku z intensywnym rozwojem technologicznym zmiany w świecie zachodzą coraz szybciej. Coraz szybciej także zmienia się język, coraz szybciej pojawiają się nowe wyrazy, co mogłoby nas skłaniać do tego, żeby za neologizmy uznawać wyrazy coraz „młodsze”. W obserwatorium (na razie roboczo) przyjęliśmy zasadę, że za nowe wyrazy uznajemy takie jednostki, które nie są notowane w (wybranych, uznanych przez nas za diagnostyczne) słownikach języka polskiego oraz słownikach wyrazów obcych – wydanych między rokiem 1958 (to data pojawienia się pierwszego tomu Słownika języka polskiego pod red. Witolda Doroszewskiego, pierwszego nowoczesnego słownika objaśniającego znaczenia wyrazów) a 2003 (to z kolei data wydania Uniwersalnego słownika języka polskiego pod red. Stanisława Dubisza).
Jarosław Łachnik