Całuśnego dnia w sweetaśnym pokoju
Zdarza się, że ktoś nam życzy (zwykle w mediach społecznościowych) całuśnego dnia, całuśnego wieczoru lub np. całuśnego weekendu. Czy to znaczy, że mamy się oddawać przyjemności całowania? Nie do końca – chodzi raczej o to, byśmy spędzili dzień (wieczór, weekend) w towarzystwie ludzi przyjaźnie do nas nastawionych, dzięki czemu będzie to mile spędzony czas.
Jednak ma rację ten, kto skojarzył przymiotnik całuśny z całowaniem się. Bo istotnie, osobę, która lubi się całować, szczególnie taką, która chętnie rozdaje pocałunki, zaczęło się określać jako całuśną. Gdy jakiś portal plotkarski opublikuje zdjęcie celebryty wyrażającego w ten sposób czułość swojej partnerce, ten już zostanie okrzyknięty całuśnym. Gdy małe dziecko lubi cmokać mamę, tatę czy psa – też zasługuje na miano całuśnego. Pocałunek jest oznaką czułości, dobrych uczuć, sympatii – osoby całuśne mogą być jednocześnie też sweetaśne, czyli (mówiąc bardziej po naszemu) słodziutkie. Ale nie tylko „całuśność” jest przejawem „sweetaśności” – sweetaśny jest ten, kto wywołuje miłe uczucia, jest trochę jak dziecko lub szczenię, które chciałoby się przytulić (i – być może – pocałować), kto nie oszczędza czułości w kontaktach z innymi, czasami nawet zachowuje się nadmiernie ekspresywnie w okazywaniu czułości. Jeśli coś jest bardzo sweetaśne (a my jesteśmy bardzo młodzi), to aby podkreślić, jak bardzo jest to urocze, jak bardzo to lubimy, mówimy (lub piszemy): UwU. To dziwne (dla tych już nie najmłodszych) słowo powstało z emotikonu przedstawiającego twarz (lub mordkę zwierzątka, np. kotka), w której pierwszym, co widzimy, są przymknięte oczy i schematyczny nos – oczy są w kształcie dużej litery u, a między nimi widnieje kreska, która przypomina w. Tak więc obrazek przekształcił się najpierw w symbol literowy, a potem w słowo. Nie jest to zresztą jedyny taki przypadek, ale o tym innym razem…
Tymczasem wróćmy do sweetaśnego. Jak się okazuje, „sweetaśność” wywołuje bardzo konkretne skojarzenia – jest utożsamiana z różem, falbankami, dekoracjami typu motylki, kwiatuszki, zwierzątka itd., a więc z atrybutami stereotypowo przypisywanymi dziewczętom. W internecie roi się od fotografii „sweetaśnych pokoików córeczek” czy „sweetaśnych ubrań dla dziewczynek”. Ubrania mogą być także – o dziwo – całuśne. Jak to możliwe? Wystarczy, że zawierają jakieś elementy przedstawiające usta: naszywki, nadruk itp. Tak więc możemy paradować w całuśnym sweterku i od razu będziemy bardzo sweetaśne (albo nawet sweetaśni). UwU.
Katarzyna Kłosińska