„Astronomia języka” – kariera cząstki -ing
Cząstka -ing w polszczyźnie ma się dobrze od dawna. Pojawiła się jako składnik zapożyczeń z języka angielskiego zwykle związanych z nauką czy inną zawodową stroną życia. Stąd bardzo już dobrze zadomowione: kemping, trening, ranking czy późniejsze: monitoring, doping, timing, roaming. Oczywiście od dawna mamy także dansing i smoking, które wnoszą co nieco rozrywki do świata -ingów.
Z czasem zaczęliśmy zapożyczać kolejne słowa angielskie z tą cząstką. I tak polszczyzna wzbogaciła się o grooming, modeling, body shaming i na przykład skaling.
Niewątpliwie jednak najwięcej radości daje nam rodzima kariera -ingu w pseudoanglicyzmach. Kochamy plażing, urloping z parawaningiem, działking i poranny kawing (by nie powiedzieć: kawusing). Niektórzy uprawiają wieczorny spacering, inni stawiają sobie wyzwania związane z balkoningiem i batmaningiem. Nie wystarczył nam angielski clubbing, stworzyliśmy sobie jakże polski grobing, churching, szopking, a nawet bibling. Okazuje się, że amatorów ma też kontenering, a nawet włosing!
Co nam daje ta cząstka? Czy tylko pozwala bezkarnie pośmiać się z innych (a może i z siebie)? Czy może służy także budowaniu siatki pojęć, których z jakiegoś powodu potrzebujemy? Bo przecież nie tylko rzeczy swojskie, dobrze znane (jak spacer) wtłaczamy w szablon -ingów. Dzieje się coś więcej. Gdy na przykład mówimy o włosingu, przywołujemy nie prostą czynność, lecz postawę wyrażającą się stałym wykonywaniem określonych działań, opartych na takim a nie innym sposobie myślenia. Może więc cząstka -ing jest też kusząca dlatego, że w krótkiej formie pozwala zmieścić wiele treści, a przy tym - tak na wszelki wypadek - zachować do nich dystans?
O takich właśnie sprawach -ingowaliśmy w „Astronomii języka”.
Zapraszamy na stronę audycji!
Agata Hącia