Last minute: safari w patustanie
Czujesz, że potrzebujesz odpoczynku? Blue Monday za pasem? Spraw sobie noworoczny prezent i wybierz się w podróż! Tylko dziś promo last minute! Same hot destynacje w Polsce!
„Safari w patustanie to niesamowite przeżycie i jedyna taka okazja do poznania prawdziwych lokalsów. Rozpacz, wzruszenie, śmiech i łzy towarzyszyły mi każdego dnia. Ta podróż zmieniła moje życie. Polecajka!” – Celebrytka, 27 l.
Bogaty program wycieczki sprawi, że każdy wakacjowicz wróci do domu z plecakiem pełnym wrażeń. Safari w patustanie rozpoczniemy od największej atrakcji – z bezpiecznej odległości obejrzymy krwawą walkę platfusów z pisiorami. Następnie wybierzemy się do tradycyjnego domostwa, by zobaczyć, jak dwa wrogie plemiona pojedynkują się na słowa uznawane powszechnie za obelżywe.
Kolejny dzień rozpoczniemy od szybkiego kursu hofmanienia i służbowymi samochodami wyjedziemy na polskie bezdroża. Poznamy fenomen pojazdu model „Niemiec płakał, jak sprzedawał” z wyciętym katalizatorem, zaparkujemy na bezczela i przyjrzymy się kierowcom na wiecznym wkurwie, którzy myślą, że jazda na suwak to wezwanie do ataku na pasmanterię. Przejazd będzie okazją do sfotografowania lokalnego krajobrazu: paczkomatozy, styropianozy, pastelozy i szczucia cycem na bilbordach.
Prawdziwym highlightem kolejnego dnia będą odwiedziny na patoosiedlu. Jeśli dopisze nam pogoda, zobaczymy przesiadujących na osiedlowych ławkach patoraperów w słowiańskim przykucu. Wzorem lokalsów obdarzymy pogardą wsiura i madkę badziewiarę, by zaraz potem zanurzyć się w modlitwie na wczasorekolekcjach. Naszą pielgrzymkę szlakiem ofiaromatów odbędziemy kamperem wyposażonym w klękosiad.
Nazajutrz wybierzemy się nad morze, by poznać fenomen paragonów grozy. Zjemy gofra z czekodżemem i wielokrotnie zamrażane lody z frużeliną, a prawdziwą gratką dla jedzenioholików będzie flądra z oleju pamiętającego pierwsze demokratyczne wybory w Polsce. To wszystko w otoczeniu patourbanistyki i tradycyjnej nadmorskiej architektury, w której za najczystszą formę uznano budkę z paździerza.
Stamtąd przejedziemy do stolicy, by sfotografować ciekawe gatunki korporacyjnych dupolizów i dupowłazów oraz ogarniętych bieżączką i pogrążonych w deprze pracowników czekających na dwudzionek jak na wybawienie. Następnie, smagani deszczośniegiem ze śniegodeszczem, wykonamy slalom e-hulajnogą przez chodnikowe potykacze i roll-upy, by na koniec porzucić pojazdy w sposób najbardziej utrudniający życie pieszym i przesiąść się w homofobus, którym pojedziemy pod klub gay-friendly w celu rozkręcenia tradycyjnej gównoburzy.
Po doświadczeniu intensywnego życia w mieście zaszyjemy się w naturze, by podziwiać agroglify i przejść trening z łączenia kropek prowadzony przez znanego smogosceptyka i denialistę klimatycznego. W prowadzonym przez rodzinę sklepiku będzie można zakupić strukturyzowaną wodę po okazyjnej cenie. Następnie odwiedzimy farmę trolli, które podkarmimy kontentem z kaczkomatu.
Ostatniego dnia, wraz z lokalnymi birdwatcherami wypatrzymy prawdziwy raryt: coraz rzadszy gatunek pierwszokomunisty (znaki szczególne: kolekcjonuje koperty, przemieszcza się quadem i zrobi wszystko, by zdobyć wafel). Na koniec, w małopolskim skansenie obejrzymy rekonstrukcję majówki: czilowanko, piwkowanie, kiełba w bule. Rekonstruktorzy zaproszą nas do wspólnej zabawy do białego rana przy skocznych dźwiękach hiphopolo.
Kaja Kiełpińska