Seleryba z sojonezem
Czy da się zrobić jajecznicę bez jajek albo sernik bez sera? A może nawet przyrządzić potrawę, która wygląda, smakuje i pachnie jak smażona ryba – choć nie ma w niej ryby ani grama? Miłośnicy kuchni wegańskiej zapewniają, że to żaden kłopot, i z upodobaniem weganizują tradycyjne dania, czyli przygotowują je z produktów roślinnych. Podobno każdą potrawę mięsną (czy zawierającą jakiekolwiek składniki pochodzenia zwierzęcego, np. mleko lub jaja) można zweganizować – nie ma przeszkód, żeby zamiast jajecznicy usmażyć tofucznicę, zamiast ryby – selerybę, a na deser podać roślinny odpowiednik sernika, czyli bezsernik. Określenia tych wegańskich przysmaków bywają pomysłowe, czasem osobliwe, często też stanowią celowe nawiązanie do nazewnictwa znanego z tradycyjnej, niewegańskiej kuchni.
Niektóre z tych neologizmów mają całkiem przejrzystą strukturę, zwłaszcza jeśli utworzono je od dwóch podstaw słowotwórczych. Wiadomo przecież, że seleryba musi mieć coś wspólnego i z rybą, i z selerem. Z kolei bezsernik nie jest chyba prawdziwym sernikiem, skoro da się go przyrządzić ‘bez sera’... Tylko z czego właściwie składa się taki niby-sernik? No cóż, wszystko zależy od pomysłowości tych, którzy lubią eksperymenty kuchenne i – wiele na to wskazuje – eksperymenty słowotwórcze. Otóż takim bezsernikiem może być np. tofurnik, nernik (inaczej nerkownik) albo jagielnik. Pierwszy neologizm jest chyba najbardziej klarowny słowotwórczo – łatwo zgadnąć, że motywują go rzeczowniki tofu i sernik. Z drugą nazwą jest trudniej – wprawdzie nernik od sernika różni tylko początkowa litera, ale czy każdy się domyśli, że nernik ma coś wspólnego z orzechami nerkowca? Na powiązanie ze słowem nerkowiec wyraźniej wskazuje bliskoznaczne określenie nerkownik, chociaż oddala się ono słowotwórczo od swojej drugiej podstawy: z rzeczownika sernik zachowuje się tu tylko cząstka ~nik.
To zresztą ciekawe, że wystarczy czasem wypreparować ze słowa jakiś element (zwykle końcowy), by wykorzystać go do tworzenia nowych słów, które będą i znaczeniowo, i formalnie nawiązywać do swojego pierwowzoru. Tak zrobiono kiedyś np. z cząstką -holik, wziętą z rzeczownika alkoholik i służącą potem do tworzenia nazw (nieraz żartobliwych) osób o najróżniejszych nałogach, por. zakupoholik, serialoholik, czekoladoholik. Z nowszych wyrazów, w których rozpoznamy cząstki wyodrębnione z innych słów, można przytoczyć właśnie nazwy specjałów wegańskich, takich choćby, jak wspomniana już tofucznica czy sojonez. Nie wszystkim się podobają takie aluzje słowne, ale trzeba przyznać, że znaczenie obu neologizmów jest czytelne – nawet nieweganin skojarzy tofucznicę z jajecznicą, a sojonez z majonezem.
Barbara Pędzich