Greeners to rzadziej spotykany odpowiednik słów roślinoholik i roślinomaniak. Słowo używane głównie przez osoby interesujące się uprawą roślin doniczkowych.

Szybko zorientowałam się, że bakcyl, którego złapałam, nie jest oryginalny. Roślinomaniacy, roślinne mamy, greenersi wprost zalali internet. Są bohaterami artykułów w poważnej prasie i na AszDzienniku, programów w telewizji śniadaniowej, ale też mnóstwa memów. (Źródło)

Dom Roślin to coś więcej niż kwiaciarnia. Nawet nie nazwałabym go kwiaciarnią, tylko właśnie domem. Mega inspirujący profil dla wszystkich greenersów – zdjęcia zielonych realizacji, mnóstwo informacji, jak pielęgnować konkretne gatunki roślin. (Źródło)

Greenersi połowę swojej wypłaty wydają w kwiaciarniach, tłumacząc, że rośliny uspokajają, oczyszczają powietrze i ogólnie mają zbawienny wpływ na nasze skołatane pandemią nerwy. (Źródło)

Jak zostać Greenersem? To seria dwóch warsztatów przygotowana z myślą o początkujących wielbicielach roślin. (Źródło)

Ostatni grosz wydają w kwiaciarniach, na pytanie, dlaczego mają tyle roślin, odpowiadają: “oczyszczają powietrze, pozwalają żyć spokojnie, dają energię”. Tworzą grupy i zakładają swoim okazom profile w mediach społecznościowych, spotykają się w klubach dyskusyjnych, ratują porzucone rośliny, nadają imiona kwiatom. Kim są greenersi - ludzie, którzy “wyznają” zieleń niczym religię. (Źródło)