Patoparkingiem nazywa się pogardliwie parking urządzony niefunkcjonalnie i nieestetycznie, niedopasowany do sąsiedniej zabudowy, często taki, który ma zbyt mało miejsc postojowych lub miejsca te są trudno dostępne. Patoparkingami określane są również parkingi wyznaczone prowizorycznie, zwykle nielegalnie, w miejscach nieprzeznaczonych do parkowania (np. na miejskich trawnikach). Słowo potoczne.

Na nowym krakowskim osiedlu zbudowano patoparking z podwójnymi miejscami postojowymi. Zaprojektowano go w taki sposób, że z drugiego rzędu da się wyjechać tylko przez pierwszy rząd. (Źródło)

Takie puste pole dokoła, a oni samochody zostawiali wzdłuż ulic? Nie zrobili sobie patoparkingu na trawniku? O co chodzi? (Źródło)

Jest to obecnie zaniedbana przestrzeń, która jest zawłaszczona przez nielegalnie parkujące tam samochody. Plac zamienił się w dziki patoparking, choć tuż obok można legalnie parkować na kilku hektarach żwiru. (Źródło)

Zamiast likwidować patoparkingi na niezabudowanych działkach, miasto postanowiło usankcjonować ich istnienie i zrezygnować z opłat za parkowanie na Szmulowiźnie. To po co strefa w innych częściach miasta, tam też kierowcy chcieliby mieć prawo do rozjeżdzania trawników, chodników i wszystkiego innego co im stanie na drodze do zaparkowania pod samym punktem docelowym? (Źródło)