Chińczykowym skrytoholikom mówimy zdecydowane nie!
Film „Ułani, ułani, chłopcy malowani”, Narodowe Archiwum Cyfrowe
W zamierzchłych czasach przedinternetowych jedną z powszechniejszych rozrywek (szczególnie dziecięcych) była, trochę już zapomniana, gra w chińczyka. Dziś ona ożyła w wersji zwanej alkochińczykiem. Tak jak w zwykłym chińczyku, i tu gracz ma dotrzeć swoimi pionkami do „domku”, czyli pola umieszczonego na środku planszy. Ale, inaczej niż w niewinnej grze przedszkolaków, zamiast pionków używa kieliszków, które w określonych sytuacjach są napełniane alkoholem – nie po to bynajmniej, by marnował się na polu gry, lecz by płynąc we krwi grającego, motywował go do bardziej zaciętej walki. Efektów takich zmagań nie będziemy już dociekać…
Zabawa się rozkręca, a sklepy pozamykane. Jak zdobyć niezbędne do gry akcesorium? Jeśli jesteśmy akurat w Czechach, możemy udać się do wódkomatu. My mamy mlekomaty, jabłkomaty czy kanapkomaty – nasi południowi sąsiedzi poszli dalej i sprzedają z automatów wódkę (przy okazji: o nowych słowach z zakończeniem -mat pisaliśmy tu i tu). A tę można pić albo jawnie – wówczas się jest jawnoholikiem (słowo to pojawiło się w naszym języku incydentalnie, ale nikt nie wyklucza, że się rozpowszechni), albo w ukryciu – wówczas jest się skrytoholikiem. Niezależnie od tego, czy jawnie, czy skrycie, jeśli jesteśmy mężczyzną w sile wieku i lubimy piwo, a właściwie jeśli bardzo lubimy piwo, to w niedługim czasie możemy się „dorobić” beercepsu. Bywalcy siłowni rzeźbią bicepsy (bicki), a bywalcy barów – brzuchy „piwne”.
Trochę pożartowaliśmy, przejdźmy jednak do spraw poważniejszych. Otóż alkohol może mieć związek z anoreksją – niektórzy ludzie (alkorektycy i alkorektyczki, inaczej mówiąc: drunkorektycy i drunkorektyczki) ograniczają jedzenie posiłków, by potrzebne do życia kalorie dostarczyć w postaci alkoholu. Takie zaburzenie nosi nazwę alkoreksji (drunkoreksji). Takie to są nowe słowa o alko, inaczej alko słowa. O alkoholu – tak jak o wielu innych sprawach – mówi się skrótowo (takim skróconym słowom poświęciliśmy jeden z felietonów), upodobniając przy tym nasz język do angielskiego, w którym rzeczownik i przymiotnik mogą mieć tę samą formę (o czym można przeczytać tu).
Katarzyna Kłosińska