Nie ma jak u mamy – gniazdownicy wiedzą to najlepiej
Skojarzenie rodzinnego domu z ptasim gniazdem jest silnie utrwalone w polszczyźnie (w innych językach zresztą też): mówimy, że jakaś para uwiła sobie gniazdko, że dzieci wyfruwają w świat, czyli opuszczają rodzinne gniazdo, przez co ich rodzicom grozi syndrom pustego gniazda. Dodajmy więc, że ostatnio tych, którzy wolą trochę jeszcze pomieszkać u rodziców, nazywa się czasem potocznie gniazdownikami. Kto nie przysypiał na lekcjach biologii, ten zapewne pamięta zoologiczne znaczenie tego słowa – gniazdowniki to ptaki, których pisklęta nie są zdolne do samodzielnego życia i dość długo zostają w gnieździe pod opieką rodziców. A kim są gniazdownicy? (Właśnie: jednak o ludziach powie się gniazdownicy, nie gniazdowniki). I na czym właściwie polega gniazdowanie?
Otóż określenia te upowszechniły się po publikacji raportu Pokolenie gniazdowników w Polsce. Wyniki tego opracowania, przygotowanego przez Urząd Statystyczny w Warszawie, chętnie komentowano w prasie i w mediach społecznościowych – i właśnie w tych dyskusjach przywoływano często określenie gniazdownik. Autorzy raportu definiują to słowo bardzo precyzyjnie – według nich gniazdownik to osoba w wieku 25-34 lat mieszkająca z rodzicami, „nieposiadająca współmałżonka i niebędąca sama rodzicem”, przy czym „Populacja gniazdowników nie obejmuje osób rozwiedzionych oraz wdowców”. Oczywiście codzienna polszczyzna zwykle nie lubi aż takiej precyzji, więc gniazdownikami potocznie nazywa się ogólnie młode dorosłe osoby mieszkające z rodzicami.
Takie gniazdowanie nie jest rzecz jasna zjawiskiem typowo polskim – świadczą o tym obcojęzyczne słowa podobne znaczeniowo do naszego gniazdownika, por. zwłaszcza angielskie boomerang kid, boomerang child czy przywoływany często nawet w polskiej prasie włoski rzeczownik bamboccione. Warto zauważyć, że ostatnie określenie niesie ujemną (czasem żartobliwą) ocenę młodych osób – wskazuje na ich niezaradność, niedojrzałość i wygodnictwo. Polskie słowa gniazdownik, gniazdowanie chyba trochę mniej eksponują te cechy; mogą być wprawdzie używane z ironią, ale czasem po prostu opisują samo zjawisko. Ciekawe, jakie będą dalsze losy tej ptasiej metafory i czy pojawią się inne neologizmy, oparte na podobnym skojarzeniu. Może tych, którzy wolą jednak wyfrunąć z rodzinnego gniazda nazwiemy zagniazdownikami? Wszystko możliwe…
Barbara Pędzich