Zaloguj się
Menu
  • Historia
  • Zespół
  • Felietony
  • Słownik
  • NAWA
  • Konkursy
  • Jak działamy
  • Kontakt
  1. Strona główna
  2. Felietony
  3. Narada
12 lutego 2025

Narada

„Zwiedzający zoo karmią słonicę Kasię. Zwraca uwagę wał kolczasty, który zastąpił istniejące dotychczas kraty”, 1930, Narodowe Archiwum Cyfrowe

„Cisza!!!” – Wykrzyknął rozeźlony lew, który bardziej od tego typu spotkań nienawidził tylko tego, że musiał je prowadzić. Ciążyło mu traktowanie go jak charyzmatycznego lidera, a tytuł króla zwierząt uważał za krępujący relikt feudalizmu. Miał w sobie coś z nerda, samotnika i nie znosił wystąpień publicznych. Najchętniej zaszyłby się w domu i tortował, dyniował, został kogutem domowym, ale w tej roli obsadzono już nikogo innego jak koguta Tadka. W lwie Leonie zwierzęta pragnęły widzieć samca alfa, drapieżnika seksualnego, który jeśli miałby się gdzieś zaszywać, to tylko w męskiej jaskini, by trenować tam manspreading.

Tym razem sprawa była jednak ważna, by nie rzec: bardzo ważna. Ważna na tyle, że postanowił zaangażować się w nią bardziej niż zwykle. Wszystko zaczęło się od tego, że czaple od dłuższego czasu zgłaszały problem braku wody. A brak wody to u nich prosta droga do dietowania, a raczej – głodowania. Larum podniosły też lemury, które poskarżyły się na coraz mniejszą ilość owadów, którymi miały w zwyczaju się żywić. Lew zauważył skwapliwie, że przyczyną takiego stanu rzeczy mogą być zmiany klimatyczne i że należy się temu przyjrzeć.

Hasło to zadziałałoby pewnie jak płachta na byka, gdyby tylko byk był na spotkaniu, a nie leżał bykiem na łące. Rolę adwersarza przejął zatem lis, który bez chwili wahania oskarżył wszystkie przemawiające zwierzęta o ekoterroryzm. W odpowiedzi sowy wyjawiły wynik swojego najnowszego śledztwa, z którego wynikało, że lis zwietrzył okazję i planował zainwestować w kaczkomaty i wypromować wśród głodnej zwierzyny dietę pudełkową. Nietracący animuszu lis kontynuowałby zapewne swoją korpogadkę o wykorzystaniu okazji, którą zsyła los, ale widmo bycia zadziobanym przez nieumiejące w kapitalizm ptactwo stało się co najmniej niepokojące. Do tego jeden lemur napomknął coś o wsadzeniu sobie pudełka w pewną część ciała, na co słoń rezolutnie odparł, że to łatwizna. Wagę samowystarczalności żywieniowej podkreślały też wilki, które na każdym spotkaniu powtarzają jak mantrę historię o ich dalekich kuzynach, które dały się sprzedać za kiełbaskę. „Nie po to nasi przodkowie walczyli o wolność, żeby teraz wrogie siły zrobiły z nas psieci w rurkach”!

Chytry lis nie dał się jednak zbić z pantałyku, tym bardziej, że pantałyk nie jest zwyczajowo ulubionym miejscem wypoczynku lisów, i nawiązał do popularnej ostatnio w lesie teorii spiskowej, według której sowy miały tworzyć agroglify, by przejąć kontrolę nad światem. Na to odpaliły się bobry, krzycząc, że ich bobrzy dziadowie i pradziadowie od wieków wyrębywali lasy i było bobrze, że nie ma ich zgody na ekozamordyzm, i że z tymi wałami przeciwpowodziowymi to w ogóle nieprawda. Wtedy głos zabrał Szczur Szczepan zwany Królem Szurów: „Jako działacz podziemia i ambasador marki zero waste nie wyrażam zgody na to, by ktoś mówił mi, jak żyć. Moje dzieci nie będą chodzić do biedapracy i jeździć na biedawakacje tylko dlatego, że jacyś ekowojownicy tak sobie postanowili”. Owacjom nie było końca. Świnie skandowały coś o wrogiej wegepropagandzie, krowy rozpostarły transparent „SOJOWE = KIJOWE”, a lis zaprosił wszystkich na kolejkę do grillobusa, gdzie serwowano już soczyste steki z lwa.

Kaja Kiełpińska

Copyright © 2021 Uniwersytet Warszawski