Małż z małżą
Gaspard Edmond Lavrate, „Zdradzany mąż i niewierna żona”, Muzeum Narodowe w Warszawie
Gdyby Gaspard Edmond Lavrate żył nie w XIX wieku we Francji, lecz w XXI wieku w Polsce, być może zatytułowałby swój rysunek „Zdradzany małż i niewierna małża”. Małż i małża to nieco żartobliwe, skrócone odpowiedniki znanych od dawna (i dość oficjalnych, a przede wszystkim długich) słów małżonek, małżonka. Samo skracanie słów polegające na ucięciu jego końcowej części (zwane fachowo derywacją wsteczną) nie jest w polszczyźnie niczym nowym – już dawno temu trójkę i dwójkę przekształciliśmy w tróję i dwóję, z czym zresztą wiązało się nadanie nowo powstałym wyrazom pewnej ekspresji (trzeba pamiętać że -k- w słowach trójka, dwójka ze słowotwórczego punktu widzenia jest właśnie ich końcową częścią, stanowi zakończenie tematów – znajdujące się na końcu wyrazów -a jest elementem gramatycznym, czyli końcówką fleksyjną, nieodgrywającą roli w tworzeniu nowych słów). Z dyrektora zrobiliśmy dyra, a ze specjalisty – speca; język potoczny lubi takie formy, gdyż są wygodne w użyciu.
Obecnie, gdy ważnymi kanałami naszej komunikacji są media społecznościowe, komunikatory i fora internetowe, które ciągle nas „pośpieszają”, domagając się natychmiastowej reakcji na czyjś wpis, a niekiedy też ograniczając liczbę znaków, możliwość tworzenia takich form stała się prawdziwym wybawieniem. Skracamy więc na potęgę i zamiast kiełbasa, manikiur, pedikiur, liberał, weterynarz, urodziny czy oburzenie mówimy, a zwłaszcza piszemy: kiełba, mani, pedi, libek, wet, uro, oburz. Na siłce ćwiczymy bicki – siłownię i bicepsy nie tylko skróciliśmy, lecz także nieco spieściliśmy (dzięki zdrabniającym przyrostkom -k(a), -ek), bo skracając słowa, często je dodatkowo przekształcamy, by były nie tylko wygodne w użyciu, ale i przyjazne. Pewien rodzaj przyjazności, żartobliwości niosą też małż i małża – a to, rzecz jasna, przez skojarzenie ze stworzeniami wodnymi. Można zresztą sądzić, że nie dążenie do skrótowości było główną przyczyną utworzenia słów małż, małża, lecz właśnie chęć nadania nazwom oznaczającym współmałżonków pewnej lekkości, żartobliwości. Krótkość, wygodę użycia zapewniają nam przecież znane „od zawsze” i powszechne rzeczowniki mąż i żona – nie mają one jednak tej świeżości i dwuznaczności, która cechuje małża i małżę.
Katarzyna Kłosińska