Jak jeść, panie, jak jeść?… No i też co?
Jak Polak głodny, to zły – powiada przysłowie. Wskazywałoby ono, że jedzenie jest dla nas ważne. Ta prawda znajduje także odbicie wśród nowych słów, z których całkiem spora grupa wiąże się z z tym właśnie aspektem naszego życia.
Znajdziemy tu wyrazy, których pewnie moglibyśmy się spodziewać. To przede wszystkim nazwy potraw, zwłaszcza egzotycznych, takich jak np. chutney ‘gęsty sos przygotowywany z niektórych owoców i warzyw, typowy dla kuchni indyjskiej’, nazwy napojów – chociażby tereré ‘yerba mate przyrządzana na zimno’, ale także swojskie herba, kawulec czy alko – i nazwy naczyń oraz przyrządów kuchennych: dripper, czyli drip (‘urządzenie służące do zaparzania kawy umieszczane najczęściej na filiżance’), multicooker (‘urządzenie wielofunkcyjne służące do przyrządzania posiłków różnymi sposobami’), jogurtownica (‘urządzenie do wytwarzania jogurtu domowym sposobem’) czy wyrazy zbudowane całkiem czytelnie, jak jajowar, ryżowar, sokomat oraz spieniacz. W końcu wiadomo – coś trzeba jeść, coś trzeba pić i też w czymś trzeba to coś przyrządzić czy podać.
Wśród najnowszych wyrazów związanych tematycznie z jedzeniem są jednak i takie grupy neologizmów, które nieco zaskakują. Występuje na przykład sporo nazw urządzeń służących do sprzedaży określonych produktów spożywczych: ciastka możemy zatem kupić w ciastkomacie, a chleb – w chlebomacie. Podobną funkcję pełnią kawomat, mlekomat, wodomat czy nawet… winomat. Ich nazwy zbudowane są analogicznie – nazywają automaty do sprzedaży czegoś (i właśnie z rzeczownika automat została wyabstrahowana powtarzająca się w tej serii cząstka -mat). Jedzenie możemy kupić także z „roweru” (np. kawę z bike caffé) i z samochodu – w rolbarze czy food trucku, zwanym skrótowo także truckiem (po angielsku to po prostu każda ciężarówka, a po polsku chyba tylko taka niezbyt duża ciężarówka, z której ktoś sprzedaje jakiś rodzaj jedzenia, np. lody czy słodycze).
Bardzo ciekawą grupę stanowią również nazwy sposobów odżywiania się oraz diet. Nie mamy czasu gotować, z pomocą przyjdzie nam dieta pudełkowa. Niektóre modelki, by jeszcze bardziej schudnąć, uciekały się niestety do diety wacikowej, swego czasu bardzo popularnej w internecie. Rzeczowniki wegetarianizm i weganizm dobrze zadomowiły się w polszczyźnie (trudno je być może dziś już uznać nawet za neologizmy). Jednak coraz częściej mówi się także o fleksitarianizmie, wiążącym się z ograniczeniem spożywania mięsa – dla zdrowia i dla planety. Ichtwegetarianizm dopuszcza spożywanie ryb, a owowegetarianizm – jaj i ich przetworów. Witarianizm wyklucza jedzenie produktów poddanych obróbce termicznej. Wyrazem określonego stosunku do przyrody jest z kolei frutrarianizm, zakładający jedzenie wyłącznie tych produktów roślinnych, których pozyskanie nie niszczy rośliny.
Liczne tworzenie (w dużej mierze zresztą – zapożyczanie) takich wyrazów jest odzwierciedleniem tego, jak ważne dla nas (dla naszego społeczeństwa) dzisiaj staje się (właściwe) odżywianie się. Zyskujemy świadomość, że taki, a nie inny sposób jedzenia nie tylko jest odzwierciedleniem naszych poglądów i oddziałuje na nas samych (jesteś wszakże tym, co jesz…), lecz także może mieć wpływ na środowisko, klimat i przyszłość… Nie tylko naszą zresztą…
Jarosław Łachnik