Głos korpoludu
Hej, jesteś tu nowa? Szef prosił, żebym pokazała ci biuro.
Tu jest sala konferencyjna, czyli wiesz, wszystkie spotkania, które mogły być mailem. Plus od czasu do czasu jakaś motywacyjna korpomowa. Ale w piątki zwykle jest czill, możesz przygotować prezentację na dowolny temat i pokazać innym. Na przykład mamy koleżankę, która wkręciła się w enoturystykę, więc ostatnio opowiadała nam o swoim tripie do Włoch, takie slow travel, inspirujące.
Tutaj jest kuchnia, mamy nowy ekspres, wiesz, szef jest fanem przelewów. Tu możesz sobie odgrzać jedzenie, ale jest też dobra lunchownia w okolicy, później ci pokażę. No i pewnie wiesz o owocowych czwartkach, to chyba już taki standard w korpo.
Na ten pokój uważaj, tu siedzą hr-owcy, ani się obejrzysz, a będą cię pytać, jakim nadzieniem pączka jesteś. Koleżeńska rada: unikaj szefowej działu, typiara zaczyna każdą rozmowę od pytania, gdzie się widzisz za dwa lata. Krindżówa.
Ale zespół ogólnie mamy fajny i sporo spotykamy się po pracy. Mamy na przykład sekcję rowerową, choć tam dominują informatycy po czterdziestce, wiesz, ja ledwo ogarniam, co to gravel, i że e-rower to przypał. A chłopaki mają flow, dużo jeżdżą, też bikepackingowo, po całej Europie. Też mieli o tym prezentację.
Mamy w zespole trochę foodies, więc na imprezach pracowniczych obowiązkowo musi być jakiś porządny foodtruck, ostatnio nawet był taki wege, z niekurczakiem i niekrewetkami, powiem ci, że nie było czuć różnicy.
Ja tak w ogóle chciałam kiedyś rzucić to wszystko i zostać cyfrową nomadką. Albo zupełnie zmienić branżę, skończyć kurs alpakoterapii, brafitting i zarządzanie, nie wiem, zaszyć się w kocobluzie i mieć wyjebongo. No zacząć taki slow life po prostu, ja, alladynki, make-up no make-up, działking i czilowanko.
Ale zostałam i nie żałuję, bo ostatecznie nie jest źle, hajs się zgadza, a do tego mamy darmowy kurs mindfulness, weekendowe kąpiele leśne i zajęcia z makramy. A raz w miesiącu przychodzi animatorka malować nam zadowolone twarze.
Kaja Kiełpińska