Jacy jesteśmy? (część druga)
Ostatnio pisałem o tym, że nazywając innych ludzi, chętnie przy okazji ich krytykujemy czy oceniamy negatywnie. Przyznaję się, jestem pesymistą i było to trochę jednostronne. Są także słowa (i jest ich sporo), które nazywają innych ludzi, jakoś ich przy okazji charakteryzują, a do tego jeszcze są neutralne, sympatyczne, nawet – oceniają całkiem dobrze. Pierwszym z brzegu przykładem niech będzie krejzol czy krejzolka. Ktoś, kogo tak nazywamy, jest szalony, może czasem zachowuje się głupio, ale – ogólnie rzecz ujmując – nawet go lubimy, bo to taki zakręceniec, ale… pozytywny.
Multitasker to człowiek wielofunkcyjny, potrafiący wykonywać wiele zadań naraz, co w sumie we współczesnym świecie też jest przydatną umiejętnością. Yuccie jest młody i energiczny, yolowiec – beztroski oraz (może nazbyt) swobodny. A wsiurom, zwyrolom i patointeligentom łatwo przeciwstawić słodziaków i przekozaków. Niektórzy wprawdzie określają innych mianem przegrywów, ale i wygrywów jest wielu i tego się trzymajmy. Jeśli w danym momencie nie możesz być jednym z nich, bądź chociaż normikiem lub też normalsem.
Niektóre wyrazy są zbudowane tak, jakby niosły nacechowanie negatywne, choć analiza ich znaczenia i użycia wskazuje na to, że jest to myślenie zwodnicze. Wszak nie wstyd być jesieniarą (ani jesieniarzem), zwłaszcza gdy jesień się zbliża małymi krokami… Potrafimy docenić także to, że ktoś może zachowywać się nieco inaczej niż inni – alternatywki (i alternatorzy) są chyba w cenie, herbaciary nie mają się czego wstydzić, ani też ci, którzy herbatkują nieprofesjonalnie (no bo kawkujący i winkujący są teraz na topie).
Zatem nie jesteśmy tacy całkowicie superkrytyczni (ani też źli), jak by się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Potrafimy dostrzec pozytywne cechy innych ludzi. Umiemy pochwalić ich sukcesy. Czasami doceniamy inność, czy może po prostu zwyczajność. Szacun dla nas za to!
Jarosław Łachnik