Na adasiach czy do cytrynki?
Cicho, sza! Proszę nikomu nie mówić, że pojawi się dzisiaj marysia. Ta pisana przez małe „m”, czyli… hmm… A oprócz marysi – madzia, hania, gienia, poldek, renia… oraz adasie. O co chodzi? Wiadomix, że nie o ludzi! Lecz o rzeczy – i to z różnych parafii.
Bywa czasem tak, że tworzymy potoczną, pieszczotliwą nazwę jakiegoś przedmiotu, która nawiązuje brzmieniowo do jego nazwy oficjalnej, a w każdym razie nie potocznej. Na przykład: marihuana zamienia się w marysię (bądź marię), a buty marki Adidas (adidasy) zyskują nazwę adasie. Ten zabieg bardzo często stosują miłośnicy motoryzacji, którzy o swoich mazdach mówią: madzie, a o hondach – hanie. Mercedes klasy G to gienia, polonez to poldek, renault zaś to renia. Citroën BX nazywany bywa beniem, ford mondeo – mundkiem bądź muńkiem, mercedes to mieczysław, saab to sabinka, a suzuki – zuzia.
Z tych możliwości nazewniczych korzystają także inne środowiska, na przykład miłośnicy kolei rozmawiają o edytkach (elektrycznych zespołach trakcyjnych serii ED72) i edkach (elektrycznych zespołach trakcyjnych serii ED72 lub ED73). Oczywiście nie zawodzi młodzież, która – nie bójmy się przyznać – pija heńka (piwo marki Heineken), mam nadzieję, że nie bierze heleny (heroiny), w komputerach montuje antka (procesor Athlon firmy AMD) i radka (kartę graficzną Radeon), wysyła emila (e-mail), a wita się: czesław bądź czesiek („cześć”).
Przykłady można mnożyć. A do czego się one sprowadzają?
Oczywiście: personifikujemy przedmioty lub zjawiska, żeby otoczyć się quasi-ludźmi – wtedy łatwiej nam uzewnętrzniać uczucia, pokazywać, że coś nam się bardzo podoba lub do czegoś mamy szczególnie osobisty stosunek. Bo przecież uczucia prototypowo kierujemy do istot żywych, zwłaszcza takich, które mogą je odwzajemnić. Gdy więc samochód – zbiór plastikowych i metalowych części – określamy quasi-imieniem, w pewnym sensie stwarzamy quasi-ludzki obiekt: do lubienia bądź kochania. I liczymy na wzajemność.
A co się dzieje na płaszczyźnie językowej? Gdy nazywamy skodę felicię felcią, a adidasy adasiami, czyli gdy sięgamy po te zdrobniałe, a nawet spieszczone formy imion, wykorzystujemy pretekst formalny (podobieństwo brzmienia wyjściowego słowa i docelowej, quasi-imiennej formy), by stworzyć nowe określenie. A wszystko to – jak wspomniałam – po to, żeby pokazać, co czujemy do nazywanego tak obiektu: „To są moje buty, czuję się w nich dobrze, są jak przyjaciele, jestem z nimi zżyta, więc nazywam je adasiami. Mam skodę felicię, ale tak ją lubię, że chcę jej nadać imię – i powstaje felcia; jeżdżę nią codziennie, jest jak przyjaciółka lub nawet członek rodziny; felcia-domowniczka”.
Ale dzieje się tu coś jeszcze: tworząc i stosując tego typu nazwy, uwidaczniamy szczególny sposób interpretacji rzeczywistości. Nakładamy bowiem na nią siatkę swoich codziennych doświadczeń, swojego – ludzkiego, osobistego – stosunku do ludzi i rzeczy. Mają one – w naszym wewnętrznym, naiwnopoznawczym świecie – wagę nie ze względu na obiektywnie ujmowane cechy, tylko z powodu tego, że wchodzimy z nimi w relację, że są w jakimś stosunku do nas. W gruncie rzeczy antropomorfizujemy nie tylko te przedmioty, ale także całe otaczające nas mikroświaty. Im bliżej jesteśmy z czymś związani, tym wyższą nadajemy mu rangę (co się uwidacznia w słowach). My, ludzie, którzy uważamy się za królów świata.
Ale, ale… w tytule felietonu jest przecież oprócz adasiów – cytrynka, czyli citroen. Skąd się tu wzięła, skoro nie jest quasi-imieniem? No cóż, imieniem może nie, ale cytrynkę bez wątpienia można uznać za pseudonim. Sięgnęliśmy po wdzięczne zdrobnienie, nazwę przedmiotu z codziennego otoczenia, brzmieniowo bliską nazwie marki samochodu, i przenieśliśmy ją na niego.
O takich nazwach będzie jednak więcej w kolejnych felietonach.
Agata Hącia
PS Przytoczone w tekście przykłady słów używanych przez młodzież zaczerpnęłam z Totalnego słownika najmłodszej polszczyzny Bartka Chacińskiego, a nazwy samochodów i zespołów trakcyjnych – z prac licencjackich moich byłych studentów, pani Darii Janikowskiej i pana Jarosława Kąkola, którym serdecznie dziękuję.