Mega i inne straszne rzeczy
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie… strach się bać! Zwłaszcza niektórych słów. Na przykład takiego mega. Ileż to osób domaga się, by „wyrzucić ten wyraz z języka”! Dlaczego – już nie tłumaczą. Po prostu go nie znoszą. Czy dlatego, że nowy? obcy? niezbyt precyzyjny? To wszystko prawda, ale… nie on pierwszy. Może warto – zamiast ślepo mega nienawidzić – bliżej mu się przyjrzeć.
Zacznijmy od gramatyki. Według słowników języka polskiego (ogólnego, nie młodzieżowego), które notują raczej mega- niż mega, jest to przedrostek, czyli prefiks. Może nawet prefiksoid, bo to cząstka na tyle samodzielna znaczeniowo, że funkcjonuje swobodnie poza wyrazem, którego jest częścią. Tak jak na przykład giga-, wege-, bio- czy eko-. Dość często się zdarza, że właśnie takie prefiksoidy zmieniają status: odrywają się od wyrazów złożonych i zaczynają żyć własnym życiem. Zwykle jako przymiotniki (gdy na przykład mówimy: torba w stylu – jakim? – eko) albo przysłówki (żyję – jak? – wege).
I tak się właśnie stało z naszym mega – już osobnym wyrazem. Ten film był mega!; Na imprezie było mega!; Jak było na wycieczce? – Mega! – słyszymy, i to znaczy, że film był wspaniały i że na imprezie albo na wycieczce było nadzwyczaj dobrze.
Ale mega jest też bardzo ciekawe pod względem znaczenia. Wiadomo, że wskazuje na duże natężenie, duże rozmiary czegoś (to był wysiłek naprawdę mega; tam sprzedają porcje mega!). Wpisuje się więc w ciąg takich wyrazów, jak super, hiper, ekstra, giga. Wciąż chcemy robić wrażenie albo pokazywać nienormatywność (ilościową lub jakościową) jakiegoś zjawiska, dlatego sięgamy po kolejne słowa informujące o tym, że czegoś jest dużo albo coś jest bardzo pod jakimś względem. Czy nam się kiedyś skończy skala? Nie sądzę. Mamy w zapasie inne przedrostki matematyczne, np. tera-, peta-, eksa-, zetta-, jotta-, a gdyby nawet ich zabrakło, niewątpliwie wymyślimy coś straszliwie, nieprawdopodobnie, ekstremalnie, niewyobrażalnie, masakrycznie kolosalnego, by wywoływać odpowiedni efekt.
Wróćmy jednak do naszego mega: podobnie jak inne słowa z tej serii semantycznej nie ma ono ściśle określonego znaczenia (niesie sens ogólny), dlatego niemal dowolnie może się łączyć z innymi wyrazami; innymi słowy: cechuje go bardzo luźna łączliwość leksykalna. Jest to jeden z wyrazów worków, słów modnych, które tylko podają zarys znaczenia, ogólny wskaźnik: ‘dużo, bardzo’. Jakże odległe od precyzyjnego znaczenia matematycznego (106)!
Pozamatematyczny, potoczny sens mega zawdzięcza (jak inne tego typu słowa) młodzieży i jej skłonności do skrajnego wartościowania obiektów świata, popadania w przesadę (coś jest czarne albo białe, mega albo beznadziejne). Ba, być może zasadne byłoby nawet stwierdzenie, że mega ma wbudowane wyłącznie natężenie wartości, ale nie znak: pozwala określać zjawiska wartościowane i dodatnio, i ujemnie: megaimpreza, megapywas vs megapadaka, megawtopa. A więc puchnie znaczeniowo i obsługuje wszystkie sytuacje, w których coś jest bardzo albo czegoś jest dużo.
Podobnie zresztą się dzieje z innymi operatorami tego typu. Powiemy i epicki film, i epicka porażka; zarówno odlot na maksa, jak i wtopa na maksa; nie tylko totalnie zakręcony, lecz także totalnie pogięty; odjechana muza i odjechany gościu.
Nie można nie wspomnieć również o pradziadku tego typu słów, czyli o strasznie. Do dziś wiele osób się zżyma na zdania typu strasznie się cieszę, strasznie mi się to podoba, bo uważa, że skoro strasznie, to dalej nie może być nic dobrego. Hmm… polemizowałabym. Wspomnijmy choćby: szalenie mi się pan podoba, okropnie się cieszę i inne zdania z taką – jednak pozorną – wewnętrzną sprzecznością, obecne w polszczyźnie od dawna.
Zresztą – samo strasznie już w słowniku Lindego, czyli ponad 200 lat temu, zostało zilustrowane między innymi zdaniami: Nasza pani lubi strasznie jeździć po świecie oraz Żal mi go, bo go strasznie kocham. Strasznie – czyli bardzo. Po prostu.
Oczywiście, strasznie można się również bać, tak jak szalenie może być trudno czy okropnie można się martwić. Jak więc widać, niedaleko pada mega od strasznie…
A jak to podsumować? Nie muszą nam się podobać wszystkie nowe słowa i nie musimy ich używać. Ale też przyznajmy uczciwie – rodzą się samoistnie, oddolnie – i mamy na nie umiarkowany wpływ. Powiem więcej: słowa typu mega uważam za bardzo potrzebne jako nośniki ekspresji, wyrazicieli skrajności charakterystycznych dla młodzieży. Jako „odświeżacze” przenikają do języka potocznego, a ich żywot zwykle nie jest bardzo długi, po jakimś czasie są wypierane przez kolejne „ekstremalne” wyrazy.
Ciekawe więc, co będzie następne…
Agata Hącia