Niemiec płakał, jak sprzedawał
Co mówi informatyk, gdy mu zgłaszamy, że komputer, który właśnie naprawiał, ciągle szwankuje? „U mnie działa”. Co mówi glazurnik, gdy wyrażamy obawy, że łazienka, którą właśnie zaczął remontować, nie wygląda tak, jak sobie to wyobrażaliśmy? „Będzie pani zadowolona”. A co mówi właściciel komisu samochodowego, gdy zastanawiamy się nad kupnem dość zużytego już auta sprowadzonego zza granicy? „Pani, Niemiec płakał, jak sprzedawał!”.
Nie wiadomo, czy jakiś importer aut rzeczywiście posłużył się argumentem płaczącego Niemca, wiadomo na pewno, że fraza Niemiec płakał, jak sprzedawał zadomowiła się w potocznej polszczyźnie. Nie bez powodu mamy tu Niemca, a nie np. Francuza czy Holendra, od których też przecież Polacy kupują używane samochody. Wszystko, co niemieckie, jest solidne – głosi stereotyp – a Niemiec to człowiek porządny, dba o swoje rzeczy, w szczególności o auta. Można więc uwierzyć w to, że naprawdę cierpi, jeśli ma się pozbyć swojego wypieszczonego merca lub swojej beemki. A Polak? Polaka niby w tej frazie nie ma, ale jednak jest – jako ten biedniejszy, jak ten młodszy brat, który donasza ubrania po starszym rodzeństwie. No i jest tu sprzedawca – potrafi tak zabajerować klienta, żeby ten nie znalazł usterek w aucie.
Fraza o Niemcu płaczącym nad sprzedawanym samochodem stała się tak popularna, że zaczęła żyć własnym życiem. Wyodrębnił się z niej bowiem element płakał, jak, którego używamy już w innych sytuacjach niż te „motoryzacyjne”: „Analityk płakał, jak raportował”, „Architekt płakał, jak projektował”. W ten sposób oceniamy – bardzo negatywnie (ale jednocześnie żartobliwie) – efekt pracy analityka, architekta czy przedstawiciela innego zawodu, którego dzieło oglądamy. Ale takie konstrukcje można też rozumieć inaczej – mówiąc „Architekt płakał, jak rysował” wyrażamy swego rodzaju współczucie dla uzdolnionego projektanta, który kierując się gustem zleceniodawcy, musi tworzyć koszmarki. Tak czy inaczej efektem pracy, przy której się płacze, jest coś bardzo złego – niezależnie, czy wynika to z braku umiejętności pracownika, czy z konieczności sprostania wymaganiom klienta.
Katarzyna Kłosińska